„Samotnie przeciwko ciemności. Zniweczenie triumfu lodu” od Black Monk autorstwa Matthew J. Costello oraz Mike’a Masona to nie byle gratka. Pierwszy raz spotkałam się z tak rozbudowaną i zaawansowaną grą paragrafową. To zupełnie coś innego. W coś takiego jeszcze nie grałam. I szczerze, podobało mi się!
Z początku ciężko było mi ogarnąć, jak mam opuścić Arkham, ale to moja wina, bo zapomniałam o liczeniu godzin. Odwiedziłam wszystkie dostępne miejsca z listy lokacji i nic. Przyzwyczajona jestem do podążania od paragrafu do paragrafu, a tu trzeba pilnować rozkładu dnia i liczyć godziny. Obiekty, które odwiedzamy, są otwarte w konkretnych godzinach, statki odpływają w określone dni według zamieszczonego rozkładu, więc ta gra to nie takie hop siup. Podstawa to szczegółowe notowanie, prowadzenie kalendarza i liczenie godzin na podjęte aktywności. Nowością dla mnie było też to, że gdy postać, którą gramy zginie, to wcielamy się w kolejną nie tracąc tego, co już zrobiliśmy. To dobre rozwiązanie, bo niebezpieczeństwo czyha na naszego bohatera bardzo często. Książka oferuje nam cztery postacie, ale można też tworzyć kolejne, by w końcu dojść do końca.
Fabuła gry wciąga, szczególnie gdy zna się tematykę Cthulhu. Przez całą grę czuć fajny klimacik tajemniczości. Co jakiś czas pojawiają się dziwne postacie, które polują na naszych bohaterów. Najbardziej wyciągnęłam się po przybyciu do Egiptu, a dalsza ekspedycja była jeszcze ciekawsza. Oczywiście nie udało mi się przejść gry jedną postacią, ale po paru próbach w końcu odniosłam sukces. Rozegranie gry, nie licząc przygotowania potrzebnych materiałów zajęło mi 3 długie wieczory. Chciałam na spokojnie ogarnąć sobie zasady, zwiedzić lokacje i dowiedzieć się czegoś więcej. Nie ma co się spieszyć z rozgrywką, ja nie chciałam zgubić tej fajnej atmosfery wielkiej niewiadomej.
Szkoda tylko, że do gry nie został dodany starter, który jest potrzebny, by zacząć rozgrywkę. Zamieszczone są jedynie kody QR, które przekierowują do potrzebnych materiałów. Osobiście lubię, gdy w takiej grze mam podane wszystko na przysłowiowej tacy.
Ta jednoosobowa gra spodobała mi się, w dużej mierze, dzięki nowym zasadom. Ciekawe pomysły oraz złożona mechanika zaintrygowały mnie, dzięki czemu rozgrywka była dla mnie czymś nowym. Daję sobie dzień przerwy i siadam do kolejnej gry z cyklu samotnie przeciwko.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Dodaj komentarz