Do tej pory jakoś nie po drodze były mi romanse. Zazwyczaj wybieram thrillery lub fantastykę, więc „Przeczucie” było dla mnie małą odmianą. Na książkę Ludki Skrzydlewskiej zdecydowałam się, ponieważ zaciekawiło mnie połączenie mojego ulubionego gatunku, właśnie z romansem. Jak się udał ten zabieg? Przyznam, że całkiem dobrze.
Akcja powieści osadzona jest w przesiąkniętej magią Luizjanie. Myśląc o niej, od razu przypomina mi się klimatyczny krajobraz z seriali, które oglądałam „True Blood” czy „The Originals”. Istna magia! W książce też jej nie zabraknie, mieszkańcy Belleville nie kryją się z tym, że są wyznawcami voodoo. Do takiego małego miasteczka, gdzie wszyscy znają się po imieniu, nie zamykają drzwi na noc i noszą amulety trafia nasza główna bohaterka. Roxanne Sherwood nieprzyzwyczajona do błogiego spokoju, nie zamierza siedzieć bezczynnie w oczekiwaniu na proces, gdzie ma być świadkiem. Nowa tożsamość i ochrona agenta FBI mają zapewnić Roxie bezpieczeństwo, lecz to nie powstrzyma jej przed odkryciem mrocznych tajemnic luizjańskiej mieściny. W rozwikłanie zagadki angażuje się także Wesley Blake. Agent tylko tak będzie mógł mieć na oku powierzoną mu do ochrony dziennikarkę. To chyba jednak niejedyny powód, dla którego zdecydował pomóc pannie Sherwood?
Z początku główna bohaterka wydawała mi się egoistyczna, ale z każdym kolejnym rozdziałem moja sympatia do niej rosła. Roxie jest kobietą kierującą się sercem, a nie wygodą. Wie, czego pragnie. Jeśli chodzi o Wesa, to od początku przypadł mi do gustu. Niby mruk, ale robił swoje. Jest mężczyzną, który doznał uszczerbku na zdrowiu, przez to nie jest ideałem, co mi się podobało. Zwykły, kulejący facet, a może być atrakcyjny i pożądany. Dobrze, że nie był to żaden milioner czy mafioso. Między Roxanne a agentem czuć napięcie. Momentami robiło się gorąco, w końcu jesteśmy na południu.
Mimo że, podczas lektury nie czułam niepokoju i dreszczy to na pewno ogarnęła mnie ciekawość. Stopniowe dochodzenie do prawdy ukierunkowało moje podejrzenia. Muszę się pochwalić. Miałam przeczucie co do sprawcy, choć motywu nie odgadłam od razu. Podobało mi się, że akcja poszła właśnie w tę stronę. Czekałam, aż w końcu będzie się działo i się doczekałam. Zakończenie książki było dynamiczne i wciągające. Nie zabrakło emocji, sensacji i mocnych wrażeń.
Cieszę się, że zaryzykowałam i przeczytałam „Przeczucie” pani Ludki Skrzydlewskiej. To ciekawa historia z niebezpieczną Luizjaną w tle. Autorka dała nam romantyczny thriller z wątkiem kryminalnym, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Przeczuwam, że książka może przypaść Wam do gustu. Mnie się podobała.Dziękuję Editio Red za otrzymany egzemplarz.
Dodaj komentarz