Londyn to idealne miasto na osadzenie akcji. Od wieków jest inspiracją dla pisarzy i nie dziwię się, ponieważ ma swój niepowtarzalny klimat. Osiemnastowieczne gwarne ulice, arystokracja i bieda, taki obraz znajdziemy w „Podrzutku” Stacey Halls. Dom ubogiej Bess i ciepłe pokoje Aleksandry to dwa bliskie, a zarazem różne światy, w których rozgrywa się historia chwytająca za serce.
Ciężko jest sobie wyobrazić, co czuła Bess oddając swoje dziecko do przytułku. Dziewczyna chciała, aby ktoś zaopiekował się jej nowo narodzoną córką, ponieważ sama nie była w stanie. Mieszka z ojcem i bratem w małej izbie ciężko pracując, aby przeżyć. Niby słusznie postąpiła, ale z tyłu głowy cały czas chodzi mi myśl, że Bess się poddała, ponieważ nie próbowała zaopiekować się dzieckiem. Dokonała wyboru, który na tamten moment wydawał się najlepszym rozwiązaniem. Po latach wraca do sierocińca, aby zabrać Clare do domu, jednak jej już tam nie ma. Czy znajdzie córkę?
Mimo że fabuła jest przewidywalna to i tak powieść czyta się z zapartym tchem. Autorka za sprawą dokładnych opisów przenosi nas do oświeconej Anglii. Z łatwością można sobie wyobrazić świat wykreowany przez Stacey Halls. Dzięki dwutorowej narracji poznajemy główne bohaterki. Wiemy, dlaczego postąpiły w taki, a nie inny sposób. Krewetkowa dziewczyna i dostojna Aleksandra są przedstawicielkami dwóch różnych warstw społecznych, a ich losy splatają się ze sobą. Każda z nich jest matką najlepszą, jaką może być. Bess kocha Clare z całego serca, pragnie ją całować i tulić do snu, natomiast Aleksandra jest powściągliwa w uczuciach, stara się zapewnić Charlotte dobrą przyszłość, nie okazując jej przy tym czułości. Obie chcą tego, co najlepsze dla swojego dziecka, dając mu to, co mogą.
„Podrzutek” to piękna historia, która porywa od pierwszych stron. Już patrząc na okładkę, wiemy, że opowieść będzie niesamowita. Autorka oczarowała mnie książką, dlatego zdecydowanie polecam.
Dziękuję wydawnictwu Świat Książki za możliwość napisania recenzji.
Dodaj komentarz