Czytając „Bezczłowiecze” Macieja Lasoty miałam wrażenie, że przeniosłam się do innej rzeczywistości. Do wizji społeczeństwa, do której chyba coraz bardziej się zbliżamy. „Bezczłowiecze” to opowieść o ludziach, którzy nie potrafią ze sobą rozmawiać, ale także, co gorsza nie czują takiej potrzeby. Rozmowa jest dla nich czymś dziwnym. Społeczeństwo straciło tę umiejętność, ponieważ dialog został wyparty przez wiadomości tekstowe. SMSy, komunikatory, gify teraz tak kontaktują się ze sobą znajomi i współpracownicy. Niczym jak w utworze Taconafide ludzie uśmiechają się do siebie „tylko na tych emotach”. Smutne i przerażające, ale jakie prawdziwe, przecież coraz rzadziej używamy telefonów do rozmów. Piszemy i wysyłamy zdjęcia, bo tak łatwiej, szybciej i wygodniej.
Bogate słownictwo i mnogość środków stylistycznych czynią tę opowieść inną. Do tego ten patetyczny styl, który kontrastuje z fabułą. Wydaje mi się, że autor, przez to zestawienie, jeszcze bardziej chciał podkreślić problem, z którym mierzą się bohaterowie. Na początku przyznam, że dziwnie mi się to czytało, ale później ta inność urzekła mnie. Książka jest krótka, ma zaledwie 120 stron, jednak nie liczy się ilość, a jakość. A ta jest tu na najwyższym poziomie.
Historia Marty i Maćka nie porywa akcją, tajemniczością, ma w sobie coś, co porusza. Ta dwójka bohaterów, pragnie tylko kogoś, do kogo mogłaby się odezwać. Chodzi o zwykłą rozmowę, zwykłe “co u Ciebie”, “jak się masz”. Tylko tyle. Wydaje się dziwne. Ale czy na pewno? Nie wiem, czy zdarzyło się Wam się rozmawiać ze starszą, samotną osobą. Pracowałam kiedyś na słuchawkach i nie raz, gdy natrafiłam na starszą Panią, czy Pana nie mogłam zakończyć rozmowy. Te osoby były prawdziwe, nie z książki, a pragnęły tego samego. One też nie miały towarzysza do rozmów, więc wykorzystywały okazję do pogawędki. Smutne, ale prawdziwe.
Zachęcam do lektury, ponieważ “Bezczłowiecze” to książka, która oczaruje Was swoją treścią i stylem. Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Papierowy Motyl.
Dodaj komentarz